Posty

Serena Stark 1.2

Trochę mnie tu nie było, nie? Nie będę się usprawiedliwiać, bo i tak nie mam żadnej porządnej wymówki. Nadrabianie uniwersum DC raczej się nie liczy. Przychodzę w dodatku, zamiast jak przystoi ze świeżym zastrzykiem energii i intrygującym pomysłem, chora i z poprawioną wersją starego opowiadania. Natomiast mam ambitny plan na kontynuację. I postaram się zająć tym jeszcze zanim wyzdrowieję. Niestety pisanie co akapit wybuchając długim, głośnym, przeciągającym się i bardzo przypominającym śmiech Jokera kaszlem jest nieco utrudnione. Boję się, że gdy przeczytam te teksty już w pełni świadoma własnych czynów okażą się tragiczne, ale chyba musimy to zaakceptować. Zapraszam na nową odsłonę Sereny Stark! Panny przybywające w Dzień Dziewicy do pękającej w szwach Królewskiej Przystani z pewnością inaczej wyobrażały sobie wybranie przez króla żony. Aegon słyszał szepty o balach i tańcach oraz propozycje na początek rozmowy, którymi dziewczęta się wymieniały. Nie miały jednak szansy z n

Sto lat!

Dziękuję tym nielicznym, którzy odnaleźli ten blog w odmętach Internetu, za podtrzymywanie mnie na duchu. Te całe sześć komentarzy faktycznie odnoszących się do treści, z których pięć napisała Yuu, a jeden Hamsterciara, okazało się największym wsparciem i nagrodą przy prowadzeniu tego bloga. Jestem Wam z całego serca wdzięczna! 16 postów 108 stron w Dokumentach Google 23 500 słów, 152 000 znaków Jestem dumna. Naprawdę dumna. Po raz pierwszy w życiu wytrwałam tak długo, a powyższe liczby to dla mnie szok. Musiałam sprawdzić, czy czegoś nie policzyłam kilkakrotnie. Staram się publikować co miesiąc. Różnie wychodzi. Styczeń, czerwiec i sierpień pozostały smutne i puste, w maju za to opublikowałam aż cztery posty, w kwietniu też sporo – trzy. I październik też może się pochwalić dwójką. Pozostaje życzyć sobie powodzenia na ten rok. I chciałabym naprawdę móc wam zaoferować chociaż 12 postów. To mój cel. To minimum zamierzam osiągnąć, choćby nie wiem, co. 12 postów

Pozory mylą 10: Staruszka I

Późno i krótko. Przykro mi. Miesiąc obsuwy to trochę wstyd, w dodatku niewiele ponad tysiąc słów. Przynajmniej macie wyjaśnienie, dlaczego wpierw Arthur zostawia Rhaegara w Summerhall, a potem Lyanna przybywa i go nie ma. Przyznaję – wcześniej pomyliłam kolejność w dokumencie z planem. Ale wyszło na dobre, bo trochę zmodyfikowałam całość. Po raz pierwszy zjawił się przed laty jeszcze jako dziecko. Wysoki, przystojny, chociaż nieco przygarbiony i chuderlawy chłopak przypominał swego dziadka. Jednak to podobieństwo do kogoś innego uderzyło ją w brzuch niczym solidne kopnięcie. Upadła na kolana, nie mogąc wycharczeć ani słowa, oczy piekły od powstrzymywanych łez. Te fioletowe oczy… błyszczące w dziwny, nieco maniakalny sposób. Szeroko otwarte i otoczone gęstym wianuszkiem kobiecych rzęs. Te delikatne rysy godne smaje Dziewicy i spojrzenie, które zamiast spoglądać na dno duszy człowieka, omijało go bez zainteresowania, a skupiało się na celu odległym i niegoścignionym. P

Pozory mylą 9: Lyanna II

Podróż przez Krainy Burzy była wspaniałym doświadczeniem. Lyanna stwierdziła, że małżeństwo z Robertem Baratheonem nie byłoby aż takie złe, gdyby mogła codziennie jeździć po tej krainie. Deszczowe lasy, ciągnące się równiny, pola, na których powoli zaczynała kiełkować pszenica. To wszystko było wspaniałe, piękniejsze nawet niż skuta lodem Północ. Kolorowe i bajkowe. Bantis biegała z gracją niezmęczona całe dnie, jedynie może zirytowana Żółwiem, który cały czas ją spowalniał. Obładowany, jabłkowaty ogier z krzywym pyskiem, pozbawiony paru zębów, z grubym tyłkiem i krótkimi nogami, ogółem nieładny, był źródłem wiecznej złości Lyanny. Czym ona zasłużyła na to obrzydliwe stworzenie? Nawet nie mogła uciec. Ciotka tuż przed wyjazdem wymusiła na niej obietnicę, że wytrzyma aż do Summerhall w miarę spokojnie, a potem się wyszaleje. A Lyi aż się przykro robiło, widząc smutną minę ukochanej klaczki. – Spokojnie, słodyczko. Jeszcze tylko parę dni. Przywiążemy Żółwia w ruinach, a potem poga

Śmierć

Ostatnia scena z piątego odcinka wyglądała pięknie. Cóż, w sumie jak cały ósmy sezon… Gdyby tak jeszcze fabuła miał trochę sensu… Śmierć jechała wśród popiołów na koniu – białym i splamionym krwią – brudna, ranna i zmęczona. I patrzyła z przerażeniem. Stosy ciał leżały przy ruinach. Środek drogi całkowicie wypalono. Nie ona to zrobiła. Nie ona zabrała te życia. Nigdy nie wzięłaby aż tylu. Chciała tylko jedno, może dwoje. Śmierć była sprawiedliwa. Z rzadka łaskawa bądź okrutna. Niemal zawsze sprawiedliwa. Ludzie byli inni. Monstrualni, wypaczeni, potworni. I chciwi. Stanowczo zbyt chciwi. Śmierć nie chciała mieć z tą rzezią nic wspólnego.

Do Daenerys Pierwszej Tego Imienia, Wyzwolicielki z Okowów, Matki Smoków…

Krótki list Aryi, aby wyrazić własną frustrację po piątym odcinku. Bo chociaż samo w sobie to nie jest złe zakończenie, wyszło zupełnie z dupy (podobnie jak Arya w trzecim odcinku). Do Daenerys Pierwszej Tego Imienia, Wyzwolicielki z Okowów, Matki Smoków… Nie pamiętam dalej, wybacz, moja królowo. Moje gratulacje. W historii naszego królestwa, a nawet całych tych ziem nie pamiętano równie wielkiej rzezi. Jednego dnia zabiłaś więcej ludzi niż Nocny Król i Maegor Okrutny przez całe swoje panowanie. Och, rozumiem. Rozumiem, Wasza Miłość. Rozumiem, jak to jest kochać mordować. W końcu nie pierwszy raz widziałam śmierć. Ona jest moim nieodłącznym towarzyszem. Uwielbiam patrzeć na życie gasnące w oczach wrogów. Krew, tryskającą z licznych otworów na ciele. Lubię dziurawić ludzi. Widok tej całej czerwieni daje mi satysfakcję. Jest taka piękna. Piękniejsza, niż ktokolwiek z nich za życia. Błaganie o litość pozostawiam bez odpowiedzi. Ale wspaniale jest widzieć upodlenie się człowi

Jak zaplanować bitwę? – poradnik dla początkujących

Robb Stark i Tywin Lannister zostają wysłani przez Starych Bogów, zniesmaczonych idiotyzmem strategii w Bitwie o Winterfell i ratują sytuację. Trochę parodia, a trochę wyraz własnego żalu do twórców. Sansa patrzyła na tych wszystkich ludzi, którzy przeżyli w życiu niejedną bitwę i prawie płakała. Czy oni nie mieli żadnego planu? Nawet zalążka? Sama nie znała się na taktyce, nigdy nie interesowało ją to, jednak i tak wiedziała, że to nie powinno tak wyglądać. Uklękła przed Drzewem Sercem i pogrążyła się w bezgłośnej modlitwie. Gdy przyszedł czas na zebranie, na którym ponownie mieli nie ustalić nic sensownego, usłyszała wycie Ducha na korytarzu. Było jednak znacznie niższe i bardziej chrapliwe. A z dworu odpowiedział inny wilkor. I wtedy weszli. Dwóch mężczyzn, jeden o kasztanowych włosach i z rudą brodą, ubrany w skórę, z olbrzymią blizną na gardle i podziurawionym strojem. Przy jego boku kroczył ciemny wilk. Czasami coś mrugało i jakby ich głowy zamieniały się miejscami: mło