Jak zaplanować bitwę? – poradnik dla początkujących


Robb Stark i Tywin Lannister zostają wysłani przez Starych Bogów, zniesmaczonych idiotyzmem strategii w Bitwie o Winterfell i ratują sytuację. Trochę parodia, a trochę wyraz własnego żalu do twórców.

Sansa patrzyła na tych wszystkich ludzi, którzy przeżyli w życiu niejedną bitwę i prawie płakała. Czy oni nie mieli żadnego planu? Nawet zalążka? Sama nie znała się na taktyce, nigdy nie interesowało ją to, jednak i tak wiedziała, że to nie powinno tak wyglądać. Uklękła przed Drzewem Sercem i pogrążyła się w bezgłośnej modlitwie.
Gdy przyszedł czas na zebranie, na którym ponownie mieli nie ustalić nic sensownego, usłyszała wycie Ducha na korytarzu. Było jednak znacznie niższe i bardziej chrapliwe. A z dworu odpowiedział inny wilkor.
I wtedy weszli. Dwóch mężczyzn, jeden o kasztanowych włosach i z rudą brodą, ubrany w skórę, z olbrzymią blizną na gardle i podziurawionym strojem. Przy jego boku kroczył ciemny wilk. Czasami coś mrugało i jakby ich głowy zamieniały się miejscami: młodzieniec miał łeb wilka i na odwrót.
Sansa zamarła.
– Robb – jęknęła.
Przy nim stał starszy facet, łysy, ze złotą brodą i nieprzyjemnym spojrzeniem zielono-złotych oczu. Bił od niego prawdziwy lód. W czerwonym kaftanie miał dziurę na brzuchu.
Królobójca wyglądał na zamroczonego. Tyrion wytrzeszczał oczy. Nie mógł się nawet ruszyć. Jedynie Daenerys wydawała się nie rozumieć całej sytuacji.
– Przepraszam, ale my się chyba nie znamy – powiedziała.
– Wasza Miłość, to jest Robb Stark, poprzedni Król Północy. A to Tywin Lannister, pierwszy namiestnik twego ojca. Problem w tym, że obydwaj nie powinni żyć od dobrych paru lat – wytłumaczył Varys.
– Usłyszeliśmy twoją modlitwę, Sanso. Przybyliśmy was wspomóc.
– Przepraszam, ale czy ten człowiek nie jest przypadkiem odpowiedzialny za śmierć moich bratanków, Rhaenys i Aegona? – zapytała Daenerys. Została zignorowana.
– Odłóżmy to na bok. Dla przetrwania ludzkości ja pomogę przy obronie Winterfell i zasiądę przy jednym stole z Młodym Wilkiem. Oczekuję, że wy również odłożycie spory na bok do końca wojny – głos Tywina wskazywał, że nie tolerował on sprzeciwów. – Na sali znajduje się mój zabójca, ale przeczekam to. Jeśli życie zniknie, mój ród razem z nim.
Tyrion chciał się odezwać, ale powstrzymał się, gdy trójka pozostałych przy życiu Starków, Sansa, Arya i Jon, rzuciła się do przodu ściskając brata. Bran nie poruszył się. Jedynie skinął głową.
Robb obdarzył Theona najbardziej jadowitym, zimnym spojrzeniem, jakie był w stanie wykrzesać ze swoich przystojnych rysów.
– Lord Tywin ma rację. Zawrzyjmy tymczasowy rozejm. A teraz opowiedzcie nam o naszej armii, armii Innych oraz streśćcie ze szczegółami plan.
Obydwaj przywódcy słuchali w milczeniu opowieści Jona o wszystkich żywych trupach, które spotkał za Murem.
– Mamy kilka mieczy z valyriańskiej stali i całkiem sporo smoczego szkła. Ale ich jest za dużo…
– Ile? – zapytał Tywin.
– Sto tysięcy – odpowiedział Tormund.
– Nasz wróg się nie męczy. Nie zatrzymuje. Nie czuje. Nie pokonamy ich w walce.
– Jaka jest liczebność naszych armii? – dopytywał Robb.
– Około stu tysięcy dothrackiej lekkiej jazdy bez odpowiedniego uzbrojenia, niemal dziesięć tysięcy Nieskalanych, około dwóch tysięcy z Północy i zza Muru i dwudziestu tysięcy ludzi z Doliny Arrynów. Wśród nich jest najwięcej uzbrojonych w smocze szkło. I do tego mamy dwa smoki.
– A oni? Jakieś jednostki specjalne?
– Jeden martwy smok, kilkaset Białych Wędrowców, którzy są wyjątkowo szybcy i silni, a zwykła broń w kontakcie z nimi pęka – podsumował Jon.
– I martwe olbrzymy – dodał Tormund.
Tywin zmarszczył czoło.
– Czego ja dożyłem…? Smoki, olbrzymy, co jeszcze? Dzieci Lasu?
– Nie dożyłeś – przypomniał Tyrion.
Oczy ojca zgromiły go. Lord Lannister był znacznie bardziej przerażający niż wizja Nocnego Króla u bram.
– Dzieci Lasu wymarły jakieś pół roku temu – dodał Bran.
Nikt nie skomentował.
– Nie pokonamy ich w walce – stwierdził Jon.
– Więc? – dopytała Sansa.
– Stworzył ich Nocny Król. Jego słuchają. On je ożywia. Jeśli on padnie… To nasza szansa.
– Jeśli to prawda, nawet się nie pokaże – zauważył Jaime. Bardzo posiwiał od śmierci ojca.
– Zrobi to – rzekł Bran bezbarwnie. – Przyjdzie po mnie. Już wiele razy próbował dopaść trójokie wrony.
– Dlaczego? – zapytał tłusty Samwell Tarly. – Czego chce?
– Wiecznej Nocy. Chce zniszczyć świat, którego jestem pamięcią.
– Tym właśnie jest śmierć – zamyślił się chłopak. – Zapomnieniem. Byciem zapomnianym. Jeśli zapomnimy o swych czynach, historii, nie będziemy już ludźmi, a zwierzętami. Twoje wspomnienia nie pochodzą z ksiąg, a twoje opowieści to coś więcej. Gdybym chciał zniszczyć świat ludzi, zacząłbym od ciebie.
– Jak cię znajdzie? – odezwał się Tyrion.
– Naznaczył mnie. Wie, gdzie jestem.
Brandon uniósł rękaw płaszcza, ukazując czerwony odcisk dłoni na skórze przedramienia.
– Schowasz się w krypcie – rzekł Jon.
– Nie. Musimy go wywabić nim jego armia nas zniszczy. Zaczekam w bożym gaju.
– Chcesz być przynętą? – upewniła się Sansa.
– Nie puścimy cię samego – stwierdziła Arya.
– Ja z nim zostanę. Z Żelaznymi Ludźmi – zgłosił się Theon. – Odebrałem ci ten zamek. Pozwól, bym cię strzegł.
Bran skinął głową.
– Powstrzymamy resztę jak długo zdołamy – dodał Jon.
– Ser Davos i ja damy sygnał, by zapalić ogień – opowiadał Tyrion.
– Ser Davos sam doskonale potrafi machnąć pochodnią – zaprotestowała Daenerys. – Ty będziesz w krypcie.
– Walczyłem i mogę walczyć. U boku dzielnych mężczyzn i kobiet.
– Ich są tysiące, ty jesteś jeden. Walczysz gorzej niż oni, lecz myślisz lepiej.
Karzeł poddał się.
– Smoki pomogą nam w polu – rzekł Cebulowy Rycerz.
– W polu nie ochronią Brana – odrzekł Jon. – Musimy go strzec, ale na dystans, by Nocny Król zaatakował. Wtedy się zjawimy.
– Smoczy ogień go powstrzyma? – Arya zadała pytanie jedynej dobrze poinformowanej osobie w towarzystwie, czyli Brandonowi z tymi jego dziwnymi mocami.
– Nie wiem. Nikt nigdy nie sprawdził.
– Wszyscy umrzemy – podsumował Tormund. – Ale przynajmniej razem.
– I co sądzicie? – zapytał Tyrion.
Spojrzenia Robba i Tywina spotkały się. Obaj mieli tę samą minę całkowitego zażenowania sytuacją i inteligencją krewnych.
– Nie omówiliście mapy – zauważył Robb. – Dokończcie to wpierw.
Tywin skinął głową. Obaj byli już całkowicie przekonani, że to nie ma prawa wypalić.
– Co tu omawiać? – zdziwiła się Daenerys. – Dothrakowie zaatakują wpierw hordą. Wtedy wystrzelimy tymi katapultami z przodu. Potem reszta umarłych nadzieje się na Nieskalanych. W razie potrzeby podpalimy te tutaj pale z drewna. Potem pozostaje wejście do zamku i obrona tam.
Robb rozkaszlał się. Tywin poczerwieniał.
– Czy ktoś tutaj ma jakiekolwiek pojęcie o taktyce? – zapytał Robb. Nikt nie odpowiedział. – Widać. Wiecie, dlaczego wygrałem każdą bitwę którą stoczyłem? Dwa tysiące konnicy wystarczyły mi do pokonania dwudziestotysięcznej armii. Dlaczego? Bo miałem dobry plan.
– Wy macie olbrzymią armię i możliwości, jednak ten brak myślenia was zgubi – dopełnił Tywin. – Zacznijmy od podstaw. Mając dziesięć lat, lepiej ustawiłbym już konnicę.
– Umarli pochłoną tych waszych Dothraków. Nie boją się stratowania przez konie. Nic wam nie da szarża, gdy nie macie przewagi liczebnej. Lekka jazda jest szybka. Jej zadaniem jest nękanie – dodał Robb.
– Niech krążą wokół wroga póki mogą. Siekają na obrzeża i odjeżdżają. Tyle. Tak najlepiej się sprawdzą.
– Zastanawia mnie, jak te południowe armie z Essos radzą sobie zimą w tym klimacie? Zostali wyposażeni w jakieś futra? Chyba nie jest trudno zorientować się, jaką porę roku mamy?
Miny towarzyszy wystarczyły za tysiąc słów.
– A co z tą bronią? Jak oni mają walczyć? Ich broń na nic się zda przeciwko umarłym. – zauważył Tywin
– Ten problem załatwi się niedługo sam – rzekł Brandon. – Czerwona kapłanka tu zmierza.
– I co ona zrobi? – dopytał Robb.
– Podpali wszystkie arakhy.
– Konie nie spłoszą się? – zdziwił się Lannister.
– Skakały już przez ogień w bitwie. To wytrzymałe rumaki – odparła Daenerys.
To zadowoliło Robba. Przesunął konnicę na flanki. Tam, gdzie jej miejsce. Tywin skinął.
– Dalej. Dlaczego katapulty stoją przed piechotą? To więcej niż idiotyczne – stwierdził starszy z „prawdziwych dowódców”.
– I po co te pale i ogień, jeśli piechota stoi przed nimi? – spytał Młody Wilk.
Nastąpiła szybka roszada na mapie.
– Lepiej – stwierdził Tywin. – Możnaby jeszcze wykopać doły, ale raczej już za późno. Przynajmniej tyle poprawimy. Natychmiast.
– Część armii powinna stacjonować stale na murach – zauważył Robb. – Zamek może się w ten sposób bronić przez wiele dni z nawet niewielką załogą. Na wypadek, gdyby się przedarli powinna stacjonować tu wielka grupa. Co prawda wszyscy się nie zmieszczą, ale ludzie z Północy i Doliny oraz część Nieskalanych powinni móc trzymać Winterfell latami. Znają się na obronie tego typu fortyfikacji najlepiej. Przede wszystkim liczą się też łucznicy.
– Smoła i olej też dobrze sprawdziłyby się przeciwko wspinającym się upiorom – dodał Tywin.
– Wracając do zasieków – kontynuował martwy Król Północy – dlaczego wszystko opiera się na pomyśle podpalenia przez smoka? A jeśli nie będzie odpowiedniej widoczności? Macie jakiś plan awaryjny. – Rozejrzał się. – Błagam, nie odpowiadajcie.
– Do tego oddelegowałbym tę całą Czerwoną Kapłankę. Uczą ich na podobnej zasadzie, co piromantów – dodał Lannister. – Ale skoro już mowa o smokach, niewykorzystanie ich potencjału w boju to grzech. Niech latają nad armią umarłych i palą co popadnie. Od tego są. Zauważycie, jeśli Nocny Król zjawi się na podobnej bestii. Wtedy zaatakujecie jego. Wspólnie.
– A włócznie…
– Włócznie? – parsknął Robb. – To żenujące. Smok nie boi się włóczni. Człowieka też można zadźgać widelcem, ale to nie powód, aby omijać wszystkie uczty. Uwierzcie.
– Jaki macie plan przeciwko olbrzymom? Jak je zabić? Przygotowaliście specjalną broń? – pytał Tywin.
Wszyscy poza Tormundem unikali jego spojrzenia.
– Kto dowodzi całą armią?
Daenerys odchrząknęła, zadowolona, że może odpowiedzieć.
– Brienne miała przewodniczyć lewej flance. Znaczy oddziałom Północy i Doliny, więc teraz jest w zamku. Ser Jorah dowodzi Dotharakami, a Szary Robak prowadzi Nieskalanych.
– A całość? Kto jest głównym dowódcą?
– No… ja – odparła.
– Ty latasz na smoku. Ludzie potrzebują jednego przywódcy. Kogoś, kogo posłuchają przede wszystkim ludzie z Północy i Doliny, ponieważ oni stacjonują w zamku. Dothrakowie będą daleko, więc nie ma problemu. Nieskalani posłuchają każdego – zauważył Robb. – Tylka ja albo lord Tywin znamy się na dowodzeniu armiami. Przy tym wychowałem się w tym zamku i znam go znacznie lepiej, więc jestem lepszym kandydatem. W dodatku Północni chętniej będą słuchać rozkazów Starka niż Lannistera.
Tywin skinął głową.
– I ostatnia sprawa: Brana strzegą Żelaźni Ludzie – zauważył ze skrzywieniem Robb. – Czy ich broń sprawdzi się przeciwko Nocnemu Królowi?
– Mamy płonące strzały i włócznię ze smoczego szkła – odpowiedział Theon, patrząc na swoje buty.
– To za mało. Przydałaby się valyriańska stal. I więcej ludzi z mieczami. Kto dołączy do straży?
– Ja – rzekła Arya.
– I ja – dołączył Ogar.
– Oraz ja – dodał Beric Dondarrion.
Obaj martwi przywódcy skinęli głowami.
– Gdzie schronią się kobiety i dzieci? – Robb zadał ostatnie pytanie.
– W krypcie – odrzekła Sansa.
– A jeśli zmarli powstaną? Doprawdy, nikt o tym nie pomyślał? – oburzył się Tywin. Jego własne dzieci okazały się kompletnymi idiotami! – Nie znam zamku, są lepsze miejsca?
– Lochy chociażby – zaproponował Robb.
Dalej dyskutowali tylko we dwójkę. Resztę zignorowali całkowicie. Po raz pierwszy dwaj wrogowie zjednoczyli się, wyłącznie dzięki głupocie rodzin i reszty świata.

Komentarze

  1. Po bardzo długiej przerwie powracam do świata blogosfery pod tajną nazwą. Nie zamierzałam niczego komentować, bo kłóciłoby się to z założeniami mojego bloga, ale chyba w przypadku ff nie zdradzę zbyt wiele o sobie. ;) Przez przypadek natknęłam się na Twojego bloga na Katalogowo i z ciekawości przeczytałam tego oneshota.
    Moja wiedza o uniwersum martinowskim jest nieco zaśniedziała, ale może to czas, żeby odświeżyć ją sobie? Nie obiecuję, że przeczytam wszystko od deski do deski, ale najprawdopodobniej trochę poczytam. :) A skoro czytam, to i skomentuję. Na początku ponarzekam na niektóre sprawy, a później przejdziemy do tych przyjemniejszych. :D

    Przy nim stał starszy facet (...) Nie pasuje mi to do uniwersum. Czy nie lepiej brzmiałoby mężczyzna? A jeżeli boisz się powtórzenia, to można jakoś zmienić poprzedni akapit.
    Na sali znajduje się mój zabójca, ale przeczekam to. Na pewno chodziło Ci o przeczekam? Albo nie zrozumiałam zamysłu, albo pasowałoby tu jakieś inne słowo, np. zdzierżę.
    Około stu tysięcy dothrackiej lekkiej jazdy bez odpowiedniego uzbrojenia, niemal dziesięć tysięcy Nieskalanych, około dwóch tysięcy z Północy i zza Muru i dwudziestu tysięcy ludzi z Doliny Arrynów. Przyjrzyj się deklinacji, bo coś tu wyraźnie nie gra.
    – Tym właśnie jest śmierć – zamyślił się chłopak. Sam jest tym chłopakiem? Jak na mój gust może być uznawany za mężczyznę. ;)
    Tylka ja albo lord Tywin znamy się na dowodzeniu armiami. Chyba chodziło Ci o Tylko, prawda? Po wpisaniu w wyszukiwarce tylka, wyskoczyło mi coś takiego: https://www.google.com/search?q=tylka&client=firefox-b-d&sxsrf=ACYBGNRa7EigFtzQI_rTGox6ZABONVRvSQ:1572779569272&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ved=0ahUKEwjzh6W89M3lAhWlxIsKHcZACWMQ_AUIESgB&biw=1536&bih=750
    Pominęłam kwestię przecinków i innych takich, bo nie o to chodzi w komentarzu. ;) Jeszcze jeden mankament, który powielał się na przestrzeni całego tekstu: wszystkie postaci tylko mówiły, oznajmiały, podsumowywały, wykrzykiwały. Na pewno da się to inaczej rozegrać. :)


    – Czego ja dożyłem…? Smoki, olbrzymy, co jeszcze? Dzieci Lasu?
    – Nie dożyłeś – przypomniał Tyrion.

    Genialna riposta. :D
    – Wszyscy umrzemy – podsumował Tormund. – Ale przynajmniej razem. Podoba mi się jego humor. ;) Jedyny zgrzyt z tym podsumował.
    – Włócznie? – parsknął Robb. – To żenujące. Smok nie boi się włóczni. Człowieka też można zadźgać widelcem, ale to nie powód, aby omijać wszystkie uczty. Uwierzcie. Robb całkiem mnie kupił tym tekstem!

    Nie tylko Robb kupił mnie swoim tekstem, ale i Ty tym oneshotem. :) Podobał mi się zwłaszcza fragment o wyśmiewaniu taktyki żyjących. Na pewno jako parodię uznam ją za jedną z lepiej napisanych spośród wszystkich, które do tej pory czytałam na blogach. Zazwyczaj kiedy ktoś daje taki dopisek, jestem ostrożna, bo raczej okazji do śmiechu nie znajdę. Tobie udało się zmusić mnie do uśmiechu. Gratuluję. :)
    Napisz mi na przyszłość, czy życzysz sobie takiego wklejania fragmentów w komentarzach, czy raczej mam się ograniczyć do opisywania wrażeń? Jeśli kiedyś tu wrócę, będę wiedziała. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A! Jeszcze jedna sprawa. Mi to raczej nie przeszkadza, ale może warto byłoby zmienić szatę graficzną, żeby kojarzyła się z uniwersum? Nadal funkcjonują szablonarnie i niektóre przyjmują zamówienia.

      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Hej! Odpisywałam na Twój komentarz już wcześniej, niestety skasował się. Miałam tak już kilka razy i chyba po prostu nie potrafię obsługiwać Blogspota z telefonu.
      Już myślałam, że katalogi to przeżytek i nie było sensu trudzić się z wypełnianiem tych wszystkich formularzy. Cieszę się, że się myliłam.
      Za poprawki wezmę się, kiedy moje ciało przestanie gnić i doprowadzę się do stanu względnej używalności, kwarantanna rozleniwia tak bardzo, że moim najambitniejszym celem jest obejrzenie wszystkich Bondów.
      Aua, ta deklinacja boli. Nie wiem, jakim cudem pominęłam to przy sprawdzaniu.
      Tak, chodziło o „tylko”. Ale dzięki temu poznałam nowe słowo.
      Przyjrzę się temu mówieniu. W moich starych tekstach musi być tego pełno.

      Nigdy wcześniej nie pisałam parodii, ale ósmy sezon całkowicie zmienił moją percepcję. Świat nigdy już nie będzie taki sam. Poza tym zawsze uważałam się za tragicznie nieśmiesznego człowieka, więc cieszę się, że udało ci się uśmiechnąć.

      Uwielbiam rozbudowane komentarze, jeżeli chcesz coś zawrzeć – zawrzyj! Na pewno skorzystam. Jak nie od razu, to przy poprawkach wszystko się przyda. Ogólne wrażenia są oczywiście najważniejsze, ale jeżeli jakiś fragment zwraca uwagę czytelnika na tyle, że aż chce się mu skopiować go, przescrollować stronę, wkleić i jeszcze potem napisać coś odnośnie niego, to bardzo chętnie się o tym dowiem.

      Kiedyś próbowałam zmienić szablon, ale żaden poza tym nie jest dla mnie równie wygodny do poruszania się i edycji (kiedyś znalazłam jeden rzeczywiście niezły, ale w ustawieniach układu miałam problem z dodaniem podstrony – elementy nakładały się na siebie). Może przynajmniej zmienię tło i kolorystykę? Przemyślę to. Kiedyś bardzo chętnie wstawiłabym jakiegoś screena z serialu, ale większość postaci teraz źle mi się kojarzy. Może czardrzewo? Ewentualnie ktoś, kto zginął szybko.

      Ogółem dziękuję bardzo za komentarz! Nawet w tym stanie przegnicia dodał mi motywacji do wyciągnięcia laptopa i użycia klawiatury. To spory plus. Poprawa tej pracy nie jest, co prawda, moim priorytetem (w tej chwili zależy mi najbardziej na „Jak zabić brata?” i „Pozory mylą”), ale pewnego dnia zamierzam do niej wrócić. Na tym blogu po raz pierwszy opublikowałam prace, z których mogę być w przyszłości zadowolona. Trochę przykre, że gdy parę lat temu pisałam o jedenastoletniej, morderczej (ale dobrej w głębi duszy, jakby inaczej!) córce Voldemorta, miałam więcej czytelników. Ale może po prostu Blogosfera umiera i wszystko przenosi się na Wattpada (chociaż tam nie udało mi się znaleźć ani jednego czytelnika, może to wina braku badboyów i porowań w opisie).

      Zajrzałam też na Twojego bloga. Bardzo podoba mi się cała koncepcja, sporo prac rzeczywiście oddziałuje na mnie, przekonuje. Inne postacie irytują zwyczajnie, z innymi się nie zgadzam, a mimo to czuję sympatię do nich. Pewnego dnia skomentuję tam coś szerzej, uważam, że naprawdę warto. Oczywiście anonimowo. Nie chciałabym znaleźć kiedyś moich starych komentarzy nadal wiszących w Internecie. To konto staram się ograniczyć do tego, co związane z pisaniem i jego rozwojem.

      Dziękuję jeszcze raz i pozdrawiam,
      A_lie

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Serena Stark 1.2

Śmierć, która dzieli; śmierć, która łączy

Pozory mylą 10: Staruszka I